sobota, marca 10, 2018

Jak PizzaTruck Garage dostała ode mnie drugą szansę

Jeśli miałabym żywić się jednym fast foodem do końca życia, na pewno byłaby to pizza. Moja miłość do placków z dodatkami narodziła się po wycieczkach do Wrocławia, gdzie pizzą zajadałam się w Piecu na Szewskiej czy w Niezłym Dymie. Postanowiłam sprawdzić czy w Łodzi da się zjeść na równie dobrym poziomie. Muszę przyznać, że poprzeczka ustawiona jest dość wysoko.
 


Jest to jedna z wielu knajp przy Piotrkowskiej 217, zabytkowym pofabrycznym kompleksie odlewni żelaza Józefa Johna. PizzaTruck Garage możecie również kojarzyć z ich foodtrucka, ale mówiąc szczerze – tam mnie jeszcze nie było. Kiedy odwiedziłam ich poprzednim razem lokal był maleńki, a ludzie tłoczyli się na ciasnych ławach przed wejściem, chroniąc się przed słońcem pod ogromnymi parasolami. Aktualnie wygląda to nieco inaczej, bo właściciele postanowili postawić ogród zimowy. Jak dla mnie strzał w dziesiątkę! Niestety, w taką pogodę jak mieliśmy ostatnio, jest dość chłodno i nawet piecyk ustawiony w rogu na niewiele się zdaje. Ale ten kto nie jest tak ciepłolubny jak ja, nie będzie narzekał.

 


Ostatnio odwiedziliśmy PizzaTruck Garage przy okazji Wege Festiwalu w Before Food Market 3-4 marca 2018. Zjedliśmy po burgerze od Veggeneration (nie zrobiłam zdjęć, więc recenzja pojawi się jak tylko zawitam u nich ponownie), a na dokładkę postanowiliśmy wrzucić w siebie po połowie pizzy. Wybór padł na Włoską. Cały placek prezentuje się smakowicie, a chłopaki na pewno nie szczędzą na składnikach. W pierwszej chwili zdziwiło mnie, że nie ma nigdzie suszonych pomidorów (które przecież być powinny). Okazało się jednak, że są drobno posiekane i jednak mocno wyczuwalne w smaku. Ciasto nie miało mocno wyrośniętych brzegów, czego przyczyną może być za niska temperatura pieca (ale mają plus za piec opalany drewnem), ale mimo wszystko byłam raczej na tak.




Kiedy byłam tu pierwszym razem na stół wjechała Margherita oraz Koza. Niestety Margherita to porażka na całej linii. Sosu pomidorowego nie było czuć, brakowało mi świeżej bazylii (zamiast niej jest suszone oregano), a mozzarella była zapieczona na wiór. Spuśćmy na to kurtynę milczenia... Koza natomiast bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Bardzo lubię połączenie sera koziego z gruszką, więc ta pizza zaspokoiła moje oczekiwania i nie skreśliła całkowicie tego miejsca. Dlatego postawiłam dać temu miejscu drugą szansę. Czy słusznie? Nie wiem. Na razie zakładam, że jeszcze tam wrócę. Po moich doświadczeniach z tym miejscem nie polecam wspomnianej wyżej margherity, natomiast inne nie powinny was zawieść. Mam nadzieję, że ich podstawowy placek był tylko wypadkiem przy pracy, a nie standardem.




SMAK: 4/5

WYSTRÓJ: 4/5
OBSŁUGA: 4/5
CZAS OCZEKIWANIA: 5/5
CENA: 4/5

OCENA OGÓLNA: 4/5


ul. Piotrkowska 217

2 komentarze:

  1. Sera koziego z gruszką jeszcze nie jadłam. Pewnie kiedyś skuszę się na tego placka ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest pycha, serio. Mnie jeszcze kusi ten Burakadabra i Capri. :)

      Usuń