sobota, marca 03, 2018

Limonka - tajskie jedzenie po łódzku

Nie tak dawno szukaliśmy nowego miejsca do spróbowania kuchni tajskiej, bo takiego jedzenia w Łodzi jest jak na lekarstwo. Nie wiem jednak jak to się stało, że trafiliśmy akurat tutaj. Limonka to niewielki lokal między blokami, w najdalszym zakątku miasta. Nie mają profilu na Facebooku (szkoda!), a jedynie trzy recenzje na TripAdvisor. Czy w ogóle warto czymś takim się zainteresować? My zaryzykowaliśmy.
 


 

To jest zupełnie niepozorne z wyglądu miejsce. Wnętrze przypomina podrzędnego „chińczyka”, w którym je się jednorazowymi sztućcami. W lokalu stoi pięć, może sześć, ciasno ustawionych stolików, a toaleta w piwnicy to mój najgorszy koszmar. Menu jest dość długie i mamy sporo pozycji do wyboru: zupy, przystawki, dania dla dzieci, owoce morza, dania wegetariańskie, sałatki, dania z drobiu, wieprzowiny oraz wołowiny. Ostrość potraw wybiera się indywidualnie, w trzystopniowej skali. Niestety przy składaniu zamówienia okazało się, że jedna z przystawek - szaszłyki z kurczaka, na które mieliśmy taką ochotę - jest wycofana z oferty. Przemiła kelnerka zaproponowała nam w zamian podsuszanego kurczaka z sezamem, czyli nowość, której jeszcze nie ma w karcie. Szkoda tylko, że menu nie jest aktualizowane na bieżąco. Bo poprawki wprowadzone długopisem nie wyglądają profesjonalnie. 

przystawka - podsuszany kurczak z sezamem

Na przystawki czekaliśmy dość długo, bo około 25 minut. W międzyczasie kelnerka przyniosła krewetkowe prażynki i lekko pikantny sos sojowy, które sprawiły, że nie padliśmy z głodu. Niemniej, to co pojawiło się na naszych talerzach absolutnie zatarło marne pierwsze wrażenie. Porcje są dość duże. I choć my potrafimy sporo w siebie wrzucić to po zjedzeniu przystawek spokojnie moglibyśmy wstać i pójść do domu. Zupa z mleka kokosowego z pieczarkami, limonką, kolendrą i krewetkami na pierwszy rzut oka wydawała się bardzo rzadka i „bez ciała”. Jednak pierwsza łyżka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Główny smak to zdecydowanie połączenie mleka kokosowego z lekką nutą limonki. Do tego idealnie pikantna (a nie jestem fanką przesadnie ostrych rzeczy), ze sporą ilością krewetek. Baliśmy się, że będzie ich jak kot napłakał, ale w Limonce nie ma mowy o takim pójściu na skróty. Za to duży plus. Druga przystawka to nowość, dopiero testowana w tym miejscu, czyli kawałki podsuszanego kurczaka w sezamie. Kawałków mięsa było naprawdę sporo – ich ilość spokojnie wystarczyłaby dla dwóch osób. Do nich podawany jest ostry sos pomidorowy. Usmażone są na głębokim tłuszczu i posypane sezamem przez co smakują naprawdę świetnie.

przystawka - zupa z mleka kokosowego z pieczarkami, limonką, kolendrą i krewetkami (10,50 zł)

Dobrze nie skończyliśmy przystawek, a na stół wjechały już dania główne. Wyglądają niemal identycznie: kawałki mięsa z warzywami w sosie. Jasne, chcielibyśmy mieć różnorodność na talerzu, ale to nie jest taki typ restauracji (a może warto nad tym popracować?). Nie ma co sugerować się wyglądem, tylko jeść. Bo karmią tutaj naprawdę dobrze. Kurczak po tajsku z ryżem jaśminowym był bardzo delikatny, niemal rozpływał się w ustach. Niestety, ryż nic mi nie urwał. Za to naprawę posmakował mi ryż z jajkiem. Nie mam zbyt wiele doświadczenia z tego typu dodatkami, ale ten miał zdecydowanie więcej smaku i nie był tak suchy, jak ten jaśminowy. Kolejnym daniem miała być wieprzowina z czerwoną pastą curry i fasolką szparagową. Niestety kucharz (który jest rodowitym tajem) pomylił mięsa i zamiast wieprzowiny dał… kurczaka. Kelnerka chciała naprawić błąd i wymienić danie, ale dla nas nie było problemu, bo kurczak był przygotowany naprawdę dobrze. Następnym razem po prostu spróbujemy coś więcej, niż tylko drób.


góra: kurczak z czerwoną pastą curry i fasolką szparagową (18,50 zł) i ryż z jajkiem (3,50 zł)
dół: kurczak po tajsku (16,50 zł)

Podsumowując, po spróbowaniu przystawek już wiedzieliśmy, że łatwo nas się stąd nie pozbędą i że będziemy tu wracać. Myślę, że jeśli ktoś mieszka w okolicy, będzie zachwycony, że takie miejsca ma pod nosem. Nawet jeśli jesteście z innych części Łodzi to warto wybrać się na Radogoszcz, żeby w przystępnej cenie zjeść dużo i dobrze. Można doszukać się w Limonce kilku niedogodności jak wystrój i karta. Minus wpada też za brak profilu na Facebooku. Jest dobrze, głównie ze względu na jedzenie, ale mogłoby być znacznie lepiej.

Jako, że to pierwszy wpis, musimy przedstawić system oceniania. Na pierwszy rzut zawsze idzie ocena dań i ich smaku. Na to zwracam największą uwagę. Druga kategoria to wrzucone do jednego worka: wystrój lokalu, obsługa, czas oczekiwania na posiłki oraz stosunek ceny do jakości jedzenia. Z obu kategorii wyciągamy średnią i to daje nam ogólną ocenę restauracji.
 
SMAK: 5/5

   
WYSTRÓJ:  2/5
 OBSŁUGA: 4/5
 CZAS OCZEKIWANIA: 3/5
 CENA: 5/5

OCENA OGÓLNA: 4/5
  
 
ul. 11 Listopada 39F

3 komentarze: