Nie
tak dawno szukaliśmy nowego miejsca do spróbowania kuchni tajskiej, bo takiego
jedzenia w Łodzi jest jak na lekarstwo. Nie wiem jednak jak to się stało, że
trafiliśmy akurat tutaj. Limonka to
niewielki lokal między blokami, w najdalszym zakątku miasta. Nie mają profilu
na Facebooku (szkoda!), a jedynie trzy recenzje na TripAdvisor. Czy w ogóle
warto czymś takim się zainteresować? My zaryzykowaliśmy.
To jest zupełnie niepozorne z wyglądu miejsce. Wnętrze przypomina podrzędnego „chińczyka”, w którym je się jednorazowymi sztućcami. W lokalu stoi pięć, może sześć, ciasno ustawionych stolików, a toaleta w piwnicy to mój najgorszy koszmar. Menu jest dość długie i mamy sporo pozycji do wyboru: zupy, przystawki, dania dla dzieci, owoce morza, dania wegetariańskie, sałatki, dania z drobiu, wieprzowiny oraz wołowiny. Ostrość potraw wybiera się indywidualnie, w trzystopniowej skali. Niestety przy składaniu zamówienia okazało się, że jedna z przystawek - szaszłyki z kurczaka, na które mieliśmy taką ochotę - jest wycofana z oferty. Przemiła kelnerka zaproponowała nam w zamian podsuszanego kurczaka z sezamem, czyli nowość, której jeszcze nie ma w karcie. Szkoda tylko, że menu nie jest aktualizowane na bieżąco. Bo poprawki wprowadzone długopisem nie wyglądają profesjonalnie.
Na
przystawki czekaliśmy dość długo, bo około 25 minut. W międzyczasie kelnerka
przyniosła krewetkowe prażynki i lekko
pikantny sos sojowy, które sprawiły,
że nie padliśmy z głodu. Niemniej, to co pojawiło się na naszych talerzach
absolutnie zatarło marne pierwsze wrażenie. Porcje są dość duże. I choć my potrafimy
sporo w siebie wrzucić to po zjedzeniu przystawek spokojnie moglibyśmy wstać i
pójść do domu. Zupa z mleka
kokosowego z pieczarkami, limonką, kolendrą i krewetkami na pierwszy rzut oka wydawała się
bardzo rzadka i „bez ciała”. Jednak pierwsza łyżka zaskoczyła mnie bardzo
pozytywnie. Główny smak to zdecydowanie połączenie mleka kokosowego z lekką
nutą limonki. Do tego idealnie pikantna (a nie jestem fanką przesadnie ostrych
rzeczy), ze sporą ilością krewetek. Baliśmy się, że będzie ich jak kot
napłakał, ale w Limonce nie ma mowy o takim pójściu na skróty. Za to duży plus.
Druga przystawka to nowość, dopiero testowana w tym miejscu, czyli kawałki podsuszanego kurczaka w sezamie. Kawałków
mięsa było naprawdę sporo – ich ilość spokojnie wystarczyłaby dla dwóch osób.
Do nich podawany jest ostry sos pomidorowy. Usmażone są na głębokim tłuszczu i
posypane sezamem przez co smakują naprawdę świetnie.
przystawka - zupa z mleka kokosowego z pieczarkami, limonką, kolendrą i krewetkami (10,50 zł) |
Dobrze
nie skończyliśmy przystawek, a na stół wjechały już dania główne. Wyglądają
niemal identycznie: kawałki mięsa z warzywami w sosie. Jasne, chcielibyśmy mieć
różnorodność na talerzu, ale to nie jest taki typ restauracji (a może warto nad
tym popracować?). Nie ma co sugerować się wyglądem, tylko jeść. Bo karmią tutaj
naprawdę dobrze. Kurczak po tajsku z
ryżem jaśminowym był bardzo delikatny, niemal rozpływał się w ustach. Niestety,
ryż nic mi nie urwał. Za to naprawę posmakował mi ryż z jajkiem. Nie mam zbyt wiele doświadczenia z tego typu
dodatkami, ale ten miał zdecydowanie więcej smaku i nie był tak suchy, jak ten
jaśminowy. Kolejnym daniem miała być wieprzowina
z czerwoną pastą curry i fasolką szparagową. Niestety kucharz (który jest
rodowitym tajem) pomylił mięsa i zamiast wieprzowiny dał… kurczaka. Kelnerka chciała
naprawić błąd i wymienić danie, ale dla nas nie było problemu, bo kurczak był
przygotowany naprawdę dobrze. Następnym razem po prostu spróbujemy coś więcej,
niż tylko drób.
góra: kurczak z czerwoną pastą curry i fasolką szparagową (18,50 zł) i ryż z jajkiem (3,50 zł) dół: kurczak po tajsku (16,50 zł) |
Podsumowując,
po spróbowaniu przystawek już wiedzieliśmy, że łatwo nas się stąd nie pozbędą i
że będziemy tu wracać. Myślę, że jeśli ktoś mieszka w okolicy, będzie
zachwycony, że takie miejsca ma pod nosem. Nawet jeśli jesteście z innych
części Łodzi to warto wybrać się na Radogoszcz, żeby w przystępnej cenie zjeść
dużo i dobrze. Można doszukać się w Limonce kilku niedogodności jak wystrój i
karta. Minus wpada też za brak profilu na Facebooku. Jest dobrze, głównie ze
względu na jedzenie, ale mogłoby być znacznie lepiej.
Jako,
że to pierwszy wpis, musimy przedstawić system oceniania. Na pierwszy rzut zawsze
idzie ocena dań i ich smaku. Na to zwracam największą uwagę. Druga kategoria to
wrzucone do jednego worka: wystrój lokalu, obsługa, czas oczekiwania na posiłki
oraz stosunek ceny do jakości jedzenia. Z obu kategorii wyciągamy średnią i to
daje nam ogólną ocenę restauracji.
SMAK: 5/5
WYSTRÓJ: 2/5
OBSŁUGA: 4/5
CZAS
OCZEKIWANIA: 3/5
CENA: 5/5
OCENA
OGÓLNA: 4/5
ul. 11
Listopada 39F
Polecam jako współbiesiadnik.
OdpowiedzUsuńMuszę się kiedyś tam wybrać. Jedzenie wygląda super :).
OdpowiedzUsuńJest jeszcze lepsze niż wygląda. :)
Usuń