sobota, listopada 24, 2018

Pittu Pittu (Łódź)

Pittu Pittu to miejsce bez wątpienia nie do podrobienia. Znajduje się w mniej popularnej części Piotrkowskiej, więc na co dzień nie uświadczycie tam tłumów wygłodniałych ludzi. Do tego piękna, drewniana witryna i spokojne wnętrze - również z elementami drewnianymi. A co na talerzu? Smakowite zaskoczenie. Coś, czego w innych łódzkich (a może nawet i polskich) lokalach nie znajdziecie.


CO W MENU?

Choć na pierwszy rzut oka menu w Pittu Pittu to typowy fast food, w rzeczywistości bazuje na świetnej jakości produktach. W wielu przypadkach są to dokładnie wyselekcjonowane i certyfikowane składniki przywiezione z różnych miejsc w Polsce, a niektóre (jak frytki czy niektóre sosy) z samej Belgii.

Pierwsze skrzypce w Pittu Pittu grają burgery i "specjalność zakładu", czyli poutine (czyt. putin). Co to? Jest to kanadyjska przekąska w postaci frytek z cheese curd i sosem pieczeniowym. Niestety cheese curd jest w Polsce praktycznie nie do zdobycia, więc właściciele Pittu Pittu musieli wykazać się kreatywnością, aby te charakterystyczną potrawę z frytek zaadaptować na łódzkim rynku gastronomicznym.

Ceny poutine wahają się od 17,90 zł za opcję Classic (frytki z oliwą z oliwek, czosnkiem, serem Parmigiano Reggiano oraz świeżą natką pietruszki), aż do 25,90 zł za Truffel Poutine, czyli wersję z opiekanym kurczakiem, sosem truflowym, serem Parmigiano Reggiano oraz rukolą. Tę opcję próbowałam dwukrotnie i mogę z czystym sumieniem polecić. Jest po prostu świetna, a sos truflowy to mistrzostwo świata. Jeśli jednak lubicie ostre potrawy, to idealne będzie dla was Wściekłe Poutine z chorizo, papryczkami jalapeño, czarnymi oliwkami, autorskim sosem serowym i rukolą - za 24,50 zł. Możecie też wziąć super wielką porcję dowolnych poutine dla 4 osób za 79,90 zł. Uwierzcie mi, frytki w tym miejscu to jest mistrzostwo świata. Są przepyszne, chrupiące z zewnątrz i miękkie w środku. Są tak dobre, że nie możesz przestać ich jeść - mówię to z własnego doświadczenia, gdy najedzone po korek na spotkaniu blogerskim wciąż po nie sięgałyśmy, bo nie mogłyśmy się oderwać. :)

burgery degustacyjne
po lewej: burger Śpioszek, po prawej: żeberka Pittu Pittu

Oprócz frytek, pokaźną część menu (jak pisałam wyżej) zajmują burgery. Pozycji jest aż 10, z których bez wątpienia każdy wybierze coś dla siebie. Do wyboru macie opcje mięsne, ze świetnym i dobrej jakości mięsem byczym sprowadzanym ze starannie wybranej ubojni pod Łodzią, lub burgery z falafelem. Ja próbowałam Grucha Grucha oraz Zwykły Janusz w pomniejszonej, degustacyjnej wersji. Grucha Grucha to 200 g wołowiny w fit bułce, gorgonzola, gruszka, roszponka oraz sos musztardowo-miodowy (24,90 zł). Burger był poprawny, a mięso usmażone bez zarzutu. Mimo tego nie jestem w stanie przypomnieć sobie kompletnego smaku tej buły. Natomiast Zwykły Janusz (20,90 zł) wyróżnia się spośród reszty burgerów w menu. Oprócz standardowych dodatków takich jak sałata, kiszony ogórek i karmelizowana cebula, w Januszu na pierwszy plan wychodzi... kaszanka w panko! Tak, dobrze czytacie. Między bułką a mięsem wsadzony jest kawałek kiszki w japońskiej panierce. Brzmi dziwnie? Tak. Czy tak też smakuje? Właściwie tak. :) Ale jeśli jesteście jedzeniowymi freakami i lubicie dziwne połączenia (jak ja!) - nie zastanawiajcie się ani sekundy, tylko zamawiajcie. Interesujące doświadczenie.

Godnymi uwagi są niektóre z burgerów (i jedna sałatka), które sygnowane są nazwiskami czołowych zawodników polskiego MMA. Jeśli interesujecie się sztukami walki to takie postaci jak Marcin "Różal" Różalski, Karolina Kowalkiewicz, Karolina Owczarz czy Marcin Wrzosek nie są wam obce. W menu Pittu Pittu znajdziecie więc potrawy stworzone przez sportowców, a część zysków z ich sprzedaży dostają prowadzone przez nich fundacje. Szacun! Jeśli chcecie dołożyć swoją cegiełkę, albo po prostu jesteście ciekawi co lubią ci "twardziele" - wybierajcie burgera Perun z falafelem sojowo-buraczanym na ostro (25,90 zł), Falafkiewicz z falafelem z cieciorki (23,90 zł), czy sałatkę Lovczarz z grillowanym serem halloumi, pomidorami, orzechami włoskimi i pomarańczą (22,90 zł). A na koniec dowalcie Polish Zombie w czarnej jak węgiel bułce, wypchane 400 g wołowiny, bekonem i krążkami cebulowymi, świeżym chilli, whiskey i sosem BBQ (31,90 zł)! Prawdziwy odlot!

Obok burgerów i frytek, w menu znajdziecie również startery (od 8 zł do 15,90 zł), sałatki (21,90 zł do 23,90 zł), a także żeberka Pittu Pittu. I tutaj chciałabym się na chwilę zatrzymać. Za 23,90 zł dostaniecie zestaw: żeberka, frytki i sałatka. Muszę przyznać, że to jedno z moich ulubionych dań w tym miejscu. Mięso jest niesamowicie soczyste, mięciutkie i grubo oblepione sosem, a do tego z taką łatwością odchodzi od kości. Jestem zachwycona.


Truffel Poutine - przepyszne!



JAK WRAŻENIA?

W Pittu Pittu byłam do tej pory dwukrotnie - raz na blogerskim spotkaniu, o którym mogliście poczytać na moim Instragramie (obserwujcie, bo tam wrzucam zdjęcia i relacje częściej i bardziej na bieżąco), a po raz drugi poszłam sprawdzić, czy na co dzień jakość potraw jest taka sama. I nie zawiodłam się. Poutine truflowe było tak samo pyszne jak na spotkaniu, a żeberka chyba nawet lepsze. Choć oczywiście są miejsca w Łodzi, które przygotowują ten rodzaj mięsa lepiej.

Niestety w Pittu Pittu mają dość słaby wyciąg w lokalu (a trzeba dodać, że kuchnia jest otwarta) i jeszcze przez kilka godzin czujecie na sobie zapach smażonego mięsa, który po utlenieniu nie zawsze ładnie pachnie. :) Kolejny minus to podawanie napojów w plastikowych butelkach. Nie jestem jakimś eko-freakiem, ale lubię takie drobne ukłony w stronę naszej planety, jak papierowe słomki czy napoje w szkle. Jestem jednak świadoma, że nie zawsze się da.

OCENA OGÓLNA: 4/5

Dodatkowe informacje:
Cena dań głównych: 17,90 zł - 31,90 zł
Obsługa kelnerska czy samoobsługa: po zamówienie przychodzi kelnerka, płacicie przy kasie
Udogodnienia: opcje wegetariańskie


Tak, to jest sałatka. :)

ul. Piotrkowska 25 (naprzeciwko Magdy)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz