sobota, maja 12, 2018

PHO SHOP (Łódź)

Na łódzkiej mapie gastronomicznej pojawia się coraz więcej ciekawych miejsc z kuchnią azjatycką. Jedno z tych miejsc to, otwarte od końca stycznia 2018, Pho Shop. Jest to współpraca ekipy znanej z Sushi w Dłoń i Bartosza Snecza Dębskiego, który w Pho Shop stanął za kuchennym sterem. Czy znane łódzkim gastromaniakom nazwiska wróżą murowany sukces? Przekonajcie się sami co sądzę o tym lokalu.



Lokal usytuowany jest w ścisłym centrum Łodzi, kilka kroków od ul. Piotrkowskiej. Neon tuż nad drzwiami widać z daleka, nie ma więc mowy, żebyście go przegapili, choć samo miejsce jest naprawdę niewielkich rozmiarów. My udaliśmy się tam w środku tygodnia, mniej więcej w porze późnego obiadu. W Pho wszystkie miejsca były zajęte, więc chwilę musieliśmy poczekać na wolny stolik.

Pho Shop by Sushi w Dłoń x Snecz Gotuje opisywane jest jako miejsce-hybryda - ma łączyć w sobie kuchnię typowo azjatycką z amerykańskimi wpływami. Patrząc w kartę widać to jak na dłoni. Obok wietnamskich bulionów królują frytki. I to nie byle jakie, tylko "załadowane"! Czym? Możecie zamówić tu fryty z szarpaną kaczką, Kimchi i czarnym sezamem (25 zł), chilli-cheese czyli frytki z dodatkiem chilli con carne i sera cheddar (23 zł), kacowe z bekonem i jalapeño (24 zł) i japońskie - wegańskie - z warzywami w tempurze (24 zł).

Specjalnością tego miejsca jest jednak wietnamska zupa pho, czyli bardzo aromatyczny rosół z makaronem i dodatkami. Możemy tutaj spróbować pho w dwóch odsłonach. Pho Bo, czyli korzenny bulion wołowy z makaronem ryżowym, szczypiorkiem, kiełkami mung, kolendrą i limonką (27 zł). Do wyboru macie trzy rodzaje wołowiny: parzona, z woka i tatar wołowy. Drugim bulionem jest Pho Wegańskie (23 zł) z makaronem z marchewki i ryżowym, warzywami w tempurze, grzybami Shimeji, marynowanym tofu, kolendrą i szczypiorkiem. W menu znajdziecie też ostrą, koreańską zupę Kimchiguk z marynowaną kapustą kimchi i brzuchem wołowym (26 zł).

My jednak poszliśmy w ostatnią pozycję w karcie - Kaczkę (30 zł). Jest to wywar z piersią z kaczki, makaronem udon, gruszką, jajkiem ajitsuke, pak choi i palonym porem. Zdecydowanie na plus wyróżniał się bulion, który był fantastyczny: aromatyczny i dość mocno korzenny. Makaron świetnie ugotowany, a palony por - bajka. Lubię, jak coś lekko chrupie, a por spełniał to zadanie w 100%. Do tego jajko ścięte tak jak być powinno i można by powiedzieć, że to zupa idealna. Niestety, minusem tej zupy było mięso. Nie, nie było źle przyrządzone. Po prostu wiedząc, jakie mięso można zrobić do tego rodzaju dań, nie mogę ocenić go dobrze. Niemniej, muszę przyznać, że ta zupa śni mi się po nocach. Urwała to, co miała urwać, choć mój narzeczony tego zdania nie podziela. Ubolewam, że nie mogliśmy wziąć jej na pół, bo bardzo nie lubię zastanawiać się, ile zupy mogę zjeść, żeby dla drugiej osoby wystarczyło. Ale nie jest to jakiś ogromny minus, po prostu niewielka niedogodność.
 

Po zupie postanowiliśmy spróbować bułeczek Bao. Każda porcja składa się z dwóch sztuk. I tutaj niestety spore rozczarowanie. Bo o ile dobrze, że można wybrać dwie różne buły, tak sam ich smak pozostawia odrobinę do życzenia. Bao z rostbefem (29 zł / 2 szt.), piklami z ogórka, truflowym majonezem i migdałami nie porwał nas. Mięso było dość suche, a dodatków wcale się tak nie czuło. W tej cenie spodziewałam się czegoś, co powali mnie na kolana (mając w głowie smak zupy z kaczką), biorąc pod uwagę, że porcje nie są jakieś szczególnie duże. 

Natomiast ciemny brzuch (22 zł), czyli brzuch wołowy z sałatką rzymską, kiełkami mung, aioli cytrynowym i pokruszonymi orzeszkami ziemnymi były zdecydowanie lepsze. Mięso było naprawdę dobrze, a dodatki świetnie dobrane. Niestety bułka mogła być lepsza, bardziej puszysta i rozpływająca się w ustach. 

Z bao możecie zamówić jeszcze wegetariańskie (22 zł) z awokado i chipsami z korzenia lotosu w salsie pomidorowej, a także bao z kaczką (28 zł) w sosie hoisin z dodatkiem kimchi, kolendry i kimchi mayo.



Chcieliśmy też zjeść bao K.F.C (Korean Fired Chicken - 22 zł), ale niestety akurat się skończyło. Nie wiem jak to się dzieje, że zawsze mam takie szczęście. :) To chyba znak, by tam wrócić i dać im drugą szansę. Wyciągając wnioski z naszej wizyty i słysząc wiele różnych opinii jestem pewna, że wrócę tutaj spróbować innych zup z menu. Bo potencjał jest i to ogromny. To naprawdę Pho Shop może być sztosem nad sztosy i numerem jeden kuchni azjatyckiej w Łodzi. Tylko jest parę punktów, które miło byłoby zobaczyć w odrobinę lepszym wydaniu.

SMAK: 4/5

WYSTRÓJ: 5/5
OBSŁUGA: 4/5
CZAS OCZEKIWANIA: 5/5
STOSUNEK CENY DO JAKOŚCI: 3/5

OCENA OGÓLNA: 4
 


ul. Tuwima 1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz