sobota, maja 05, 2018

Soupculture (Łódź)

Pomysł na zupy w jadalnych kubkach nie narodził się ani w Łodzi, ani nawet w Warszawie, chodź pierwszy lokal w naszym kraju powstał właśnie w stolicy Polski. Zupy dotarły do nas bowiem z samego Kijowa. Eugeniusz Adintsov, bo tak nazywa się jeden z twórców Soupculture, przeprowadził się z Ukrainy do Warszawy i tutaj postanowił rozwijać ideologię zero waste zamkniętą w jadalnych kubkach.


Zero waste to bezśmieciowe życie, ograniczanie odpadów, plastikowych butelek, unikanie foliowych torebek. Pomyślcie, ile odpadów codziennie generujemy we własnych domach? Zbyt dużo. Soupculture walczy z tą niedobrą praktyką serwując nam wegetariańskie i wegańskie zupy w kubeczkach z ciasta chlebowego. O ograniczaniu śmieci czytałam już dawno na wielu tematycznych blogach, ale jadalne kubki są dla mnie hitem. Jestem jak najbardziej na tak! :)

Pierwszy lokal Soupculture w Łodzi otworzył się w Manufakturze, jednak jakoś zawsze było mi nie po drodze. Dopiero otwarcie drugiego lokalu (ul. Piotrkowska 70) zmotywowało mnie, aby w końcu ich odwiedzić. Od razu mówię, że w żadnych z tych miejsc nie usiądziecie. Lokale są malutkie, ale nie ma co narzekać, taka jest specyfika firmy. Urokiem jest właśnie wzięcie zupy na wynos.


Co tydzień macie do wyboru inne zupy. Te, które my próbowaliśmy są jeszcze dostępne do jutra, tj. do 6 maja. Smaki zawsze podają na swoim Facebooku i są również wyświetlane na ekranach nad barem (które nie do końca do mnie przemawiają). Wszystkie zupy są bezmięsne, a te wegańskie dodatkowo oznaczone. Ceny wahają się w granicach 10 zł - 14 zł za kubek. Uprzedzam, że wielkość porcji nie powala. Jest to raczej przekąska czy lunch, niż danie obiadowe. Pamiętajcie o tym, zanim pójdziecie tam głodni jak wilki.

Będąc w Soupculture skusiliśmy się na dwie różne zupy. Jedna to grochówka z majerankiem (wegańska). Zupa była całkiem niezła i dobrze doprawiona. Ale nie wiem, czy zamówiłabym ją drugi raz. Za to zupa serowa była naprawdę dobra. Nie jestem jakąś największą fanką zup, ale jeśli wy lubicie takie smaki, to z pewnością ta zupa przypadnie wam do gustu. Przy serwisie zawsze jesteście pytani, czy chcecie na wierzch dodatkową porcję natki pietruszki czy prażonej cebulki. Co też było dla mnie miłym zaskoczeniem. Jednak jeśli coś wam nie pasuje, zawsze możecie zupę doprawić sami. Wszystkie przyprawy, ziarna sezamu czy słonecznika są ogólnodostępne i każdy może z nich skorzystać. 


Tak jak wspominałam wcześniej, ideą firmy jest podawanie zup w jadalnych kubeczkach. Z czego są zrobione? To naprawdę smaczne i dobrze doprawione ciasto chlebowe. Jest chrupiące i sztywne na tyle, że nie rozpada się, gdy nasiąknie zupą. Ale i tak uważajcie! Gdy mocniej ściśniecie taki na wpół miękki kubek może wam się rozpaść w ręce. Nam się taka nieprzyjemna sytuacja zdarzyła. :) Całe szczęście ostatni łyk zupy poleciał na chodnik, nie na nas.

W Internecie możecie wyczytać wiele różnych opinii, ale jedna się powtarza: podobno zupa meksykańska to sztos. Niestety, tego dnia nie było jej w menu (była jeszcze zupa marchewkowo-jabłkowa i pieczarkowa - również wegańska), ale jak tylko się pojawi to idę spróbować. Bo jak na razie żadna z tych zup, które próbowałam, nie powaliła mnie na kolana. Czytałam również, że niedługo wchodzi letnie menu, więc spodziewajcie się wege chłodników i innych lekkich zup. Ja się nie mogę doczekać.


Muszę powiedzieć, że o ile jestem zachwycona ideologią, która stoi za Soupculture, tak zupy - mimo, że bardzo smaczne - nie porwały mnie. Może muszę po prost spróbować ich więcej, nie wiem. Czaję się jeszcze na tę meksykańską, i na coś z papryką albo z burakami. Tak czy inaczej warto spróbować.

SMAK: 4/5

WYSTRÓJ: 3/5
OBSŁUGA: 5/5
CZAS OCZEKIWANIA: 5/5
STOSUNEK CENY DO JAKOŚCI: 5/5

OCENA OGÓLNA: 4

Rynek Manufaktury (między Cinema City, a Starbucksem)
ul. Piotrkowska 70 (na rogu Piotrkowskiej i Traugutta, przy biurze podróży)

Soupculture to franczyza, więc ich lokale znajdziecie też w Warszawie i we Wrocławiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz